W poszukiwaniu atencji na fanpage’u
Nie od dziś na Facebooku trwa batalia o każdy like zarówno na prywatnych profilach jak i fanpage’ach. Różne branże na wiele sposobów próbują przyciągnąć klientów. Pomysłów co nie miara, ale czy są one słuszne i godne uwagi? Nie bez powodu w Internecie zrodziło się pojęcie „żebrolajków”. Co oznacza, czy przynosi oczekiwane rezultaty i jak właściwie się przejawia?
O co ten cały szum?
Podobno cel uświęca środki. Podobno. Zanim zaczniemy kontemplować na ten temat, wyjaśnijmy sobie czym są „żebrolajki”. To próby zaangażowania odbiorców do polubienia, skomentowania, a w najlepszym wypadku udostępnienia posta. Na fanpage’u naszej marki nie tylko istotna jest liczba fanów, ale przede wszystkim ich działania. Stąd wymyślono różnego rodzaju wpisy, grafiki, które prowokują odbiorców do interakcji. Właśnie, to śni się po nocach specjalistom social mediów – interakcja, interakcja i jeszcze raz interakcja. Co prawda powtarzanie tego nic nie zdziała, ale zdziałać może ciekawy wpis. Zaraz, zaraz. Ciekawy? Definiowanie pojęć w zakresie działań na serwisach społecznościowych niemal zawsze kończy się słowami „to zależy”. Od czego? Przede wszystkim od branży.
PRZYKŁAD: Jeśli klinika weterynaryjna doda post z uroczym kotkiem na czele – ma to z pewnością większy sens niż ten sam post udostępniony przez markę produkującą meble.
Zwierzaki, w większości przypadków, wzbudzają pozytywne emocje i są jednym ze sposobów na poruszenie obserwujących nas osób. To nie znaczy, że nie mamy innych możliwości pozyskiwania jakichkolwiek reakcji na nasze posty. A może by tak zrobić to sprytniej?
Niekończąca się lawina
Dosłownie. Jeśli jest ktoś, kto nigdy nie miał do czynienia z postami typu „żebrolajk” niech zamilknie na wieki. Zabrzmiało dość patetycznie, prawda? Zaletą i wadą Internetu jednocześnie jest obieg informacji, którego nie można zatrzymać. Metodą prób i błędów internauci szukają sposobu by przykuć uwagę. Trudno określić jaki żart się przyjmie, dosłownie jak na loterii. Heca zaczyna się dopiero wtedy, gdy dowcip przypadnie do gustu i przybiera różne formy. Zaintrygowani, postanowiliśmy przyjrzeć się temu zjawisku.
Przyznajcie się, czy posty typu „te duety to najlepsi przyjaciele”, „które naczynie napełni się pierwsze”, „zostaw like jeśli urodziłeś się w styczniu”, „a Ty którą kaczką dziś jesteś”, „jaki wynik meczu obstawiasz”, „tylko 1% społeczeństwa jest w stanie rozwiązać tę zagadkę” – nie przykuły choć raz Twojej uwagi? Wszechobecne memy z nosaczami polskości, pato newsami czy rozprzestrzeniające się challenge (np. popularny nie tak dawno 10 years challenge) są w stanie zainteresować użytkowników bardziej niż rzetelnie przygotowane treści.
Oczywiście nie udajemy, że nas to nie śmieszy. No ba! Często nawet bardzo śmieszy. Jednak to nie znaczy, że to samo zobaczycie na fanpage’u Solveit. To nie ten adres. Mamy swoje sposoby i wizję prowadzenia firmowego profilu na Facebook’u.
Stop making stupid people famous
Mem z powyższym przekazem coraz częściej widujemy w komentarzach. I słusznie. Internet nie zawsze nas edukuje w dobrym kierunku. Globalna wiosna to skarbnica nietrafionych pomysłów na spędzanie wolnego czasu. Pamiętajmy, że obecnie ciężko odfiltrować treści niebezpieczne dla dzieci. Udostępnianie „zabawnych” filmików, gdzie ktoś miał wypadek rozsiewa to dalej i dalej. Zanim zdecydujemy się kliknąć w ten przycisk, zastanówmy się czy nie opiewamy sławą czegoś lub kogoś kto rzeczywiście jest warty uwagi.
Czy zwabi to naszych potencjalnych fanów? Być może.
Teal time marketing
Można zrobić to sprytniej? Można. Sensowniej? Tym bardziej. A najlepszym tego przykładem jest IKEA, która swoje działania marketingowe opiera właśnie o RTM, nawiązując do bieżących wydarzeń kojarząc je z własnym asortymentem. Zawsze w punkt.
Aby przykuć uwagę odbiorców, warto robić to w sposób jedyny w swoim rodzaju. Real Time Marketing wymaga szybkiego reagowania na to co się obecnie dzieje i odpowiedniego pomysłu by post tworzył spójną całość z wizerunkiem naszej firmy. Nie starajmy się na siłę „być fajni i śmieszni” – to zazwyczaj przynosi odwrotny efekt.
Żebrać czy nie żebrać – oto jest pytanie
Wracamy do początku, a mianowicie „to zależy”. Jeśli nasz profil ma luźny, a wręcz prześmiewczy charakter to dlaczego nie spróbować iść tą drogą? Jednak bądźmy ostrożni, co za dużo to niezdrowo. Jest wiele innych sposobów by zaangażować internautów. Stawiajmy na jakość – ona zawsze się wybroni.
Kreacje RTM-owe IKEA są nie do pobicia ? ? ?
Uważam, że warto trzy razy się zastanowić zanim wrzuci się wszelkie ,,głupotki na firmowy fanpage”. Nawet jeśli dają rozgłos, to niekoniecznie dobrze wpływają na wizerunek firmy.
Zgadzam się, ale niestety coraz częściej “głupotki” wykorzystywane są w mediach.